Są tacy, którzy do tej tylko jednej nici czynność sztuki pisarskiej ograniczają. Ma ona tylko śpiewać, malować i rzeźbić słowem. Plastyka, koloryt i melodja słowa, to cała jej dziedzina. O nic więcej dbać i za niczem więcej uganiać się nie powinna, jeżeli na tronie piękności miejsca swego postradać nie ma. Nazywa się to sztuką dla sztuki i jest rozkazem przez pewną szkołę estetyczną literaturze wydawanym.
Ale ona z tajemniczego królestwa swego wychodzi na świat z berłem w ręku i niesfornych, bełkotliwych, przemijających rozkazów nie słucha. Ma swoją naturę, swoje prawa, swoje drogi, których żadne sprzeciwianie się przeinaczyć nie może. Idzie dalej i czyni jeszcze coś innego.
Wstępuje do dusz ludzkich, zatapia wzrok w ich nurty i zmroki, rozpoznaje kryjące się w nich sprężyny, ogląda działanie tych sprężyn i w kombinacjach niezliczonych, zawikłanych, często potężnych i straszliwych wyprowadza je na jaw, stawia przed oczyma świata. Jest wtedy zwierciadłem nieskończenie głębokiem i odbijającem w sobie nieskończone mnóstwo odmian duszy ludzkiej, stanów, które ona przebywa, i kolei, któremi rozwijają się jej wzloty i upadki, szczęścia i nieszczęścia, triumfy i klęski. Jest zwierciadłem, w którem odbijają się jej plamy, rany, walki, znoje, glorje i jest zbiornikiem ech niezliczonych, wiernie powtarzających jej głosy, od najcichszych westchnień rozkoszy, czy tęsknoty, do najśmiertelniejszych krzyków bólu i rozpaczy.
Tym sposobem świat ludzki poznaje wnętrze własne; poznając, drży przed jego grozą, klęka przed jego
Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.
— 67 —
5*