ma być życie Derwida. Jeżeli Lilla potrafi trzy razy wydrzeć go śmierci przez Gwinonę obmyślonej, do niej należeć on będzie i ona go wolnym wywiedzie z obozu Lechitów.
Dokonywa tego ta biała, gołębia dziewczyna czarodziejstwem wymowy, pieśni i sióstr swoich, tak jak ona, niepokalanie białych lilij wodnych.
Słowami pełnemi mądrości przebiegłej i płomiennych zaklęć skłania brata, aby zuchwałem ciśnięciem topora przeciął pasmo włosów siwych, które ciało Derwida, od udręczenia mdlejące, do drzewa gałęzi przytwierdza.
Dzikiej gnozy pełną jest ta scena, którą zamyka przerażona pieśń chóru harfiarzy:
Syn na własnego ojca topór rzuca…
…O, biada wam! o! biada niewolnicy!
Mięsza się wasza krew z waszemi łzami,
Serca dajecie pod dziób orlicy
Ona wyścieła gniazdo waszemi włosami…
Więc Gwinona mówi:
Która przy zamku stoi zrujnowana; —
Spojrzałam: z gadzin okropne powoje —
Błyszczące, pełne ślin, pną się na ściany:
A w głębokości gniazda wężów leżą,
Błyskają oczy, wiją się ogony,
I ciągły słychać świst, sykanie, gwary,
W tę sykającą ciemność, w to wężowe
Błoto, w ten straszny ul kazałam rzucić