Ta strona została uwierzytelniona.
114
ELIZA ORZESZKOWA
śmiać się! Gdybym mógł jeszcze choć raz w życiu powiedzieć: »kocham, kocha« i nie zaśmiać się, ucałowałbym, idylko moja, stopki twe... w dziurawych trzewiczkach!
Wielkiem to było szczęściem dla Klary, że jeszcze w obecności Przyjemskiego nie klasnęła w ręce i nie poskoczyła z radości. Uczyniła to, wbiegłszy do domu, zarumieniona, rozpromieniona, zdyszana.
Więc nie obraził się, ale przeciwnie obiecał być u jej ojca dziś jeszcze... dziś jeszcze! O, dobry, dobry!... Zrozumiała pobudkę obietnicy niespodziewanej. Gdy zaznajomi się z jej rodziną, zacznie bywać w ich domu, przestanie być obcym dla niej, będzie mo-