Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.
186
ELIZA ORZESZKOWA

czas jakiś wpatrywał się w nią ze spuszczoną twarzą.
— Grając — szepnął, — będę myślał, że pani tu stoi gdzieś koło sztachet i słucha mojej muzyki. Tym sposobem dusze nasze będą razem.
Szybko podniósł do ust jej ręce i z kolei pocałował obie.
W godzinę potem, Wygrycz, siedząc na wązkiej kanapce i zwolna pijąc herbatę, bawił się z uczuciem przyjemności widocznem pięknymi kwiatami, stojącymi na serwecie siatkowej, w dużym dzbanku glinianym. Formalnie pieścił się z nimi, wąchał je, gładził dłonią. Szczególnie zachwycały go werbeny. »Jak gwiazdki!« — mówił z uśmiechem, który, na tę chwilę, cały kwas swój utracił.