Ta strona została uwierzytelniona.
194
ELIZA ORZESZKOWA
do niej z góry i wchodziła w nią z pieszczotą palącą i słodką.
Zakryła twarz dłońmi i oddychając szybko, brała w siebie tony muzyczne, jak powietrze; oddychała nimi, myśląc, że oddycha jego duszą.
Kwadranse upływały, poczem na minut kilka stało się cicho, w pałacu grać przestano, ale po kilku minutach znów ozwała się muzyka cichsza, jakby więcej oddalona, bo wiolonczela umilkła a tylko fortepian śpiewał. Śpiewał dość długo, wiolonczela milczała; natomiast w alei u samych prawie sztachet ozwało się przyciszone stąpanie. Klara wyprostowała się, jakby prądem elektrycznym uderzona. Za sztachetami, tuż przed nią stanął mężczyzna wy-