Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.
196
ELIZA ORZESZKOWA

uleciał pod chmury. Muzyka lała się dalej w ciemność ogrodu, zupełnie cichą.
— Czy dobrze, że przyszedłem? Musiałem cię widzieć i pożegnać na cały dzień jutrzejszy. Dziś, zaraz, stryj mój przyjedzie i zabierze mię do siebie na całe jutro... Zobaczę cię aż pojutrze. Czym dobrze zrobił, przychodząc dziś jeszcze, na chwilkę? Czy dobrze?
Upojona, prawie nieprzytomna, szepnęła:
— O, dobrze!
Pociągnął jej ręce tak, że cała pochyliła się ku niemu i zaczął znów szeptać:
— Idź do bramki w sztachetach, ja tam pójdę, spotkamy się, pójdziemy do naszej alei, na naszą ławeczkę... dobrze?