Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.
198
ELIZA ORZESZKOWA

— Tak! nie idź! dziękuję, żeś nie poszła! niech rozdzielają nas te sztachety. Ale nie odchylaj główki.. przybliż ją... pochyl... tak! o, moja droga!
Głowa jej leżała na jego piersi. W ciemności to wietrznej, to cichej... fortepian śpiewał, tęsknił, kochał... Z twarzą przy jej twarzy, z oczyma w jej oczach, zapytał:
— Kochasz mię?
Kilka sekund milczała, potem jak powiew najcichszy, z ust jej rozchylonych w upojeniu wyszedł szept:
— Kocham!
— O, droga!
Lecz w tejże chwili stało się coś nadzwyczajnego. Przed kilku już minutami wychyliła się była z ciemności postać ludzka i kilka