Ta strona została uwierzytelniona.
204
ELIZA ORZESZKOWA
Książe ruchem porywczym usiadł na ławeczce, kapelusz zdjął, czoło na dłoni oparł i półgłosem wymówił:
— Nieszczęście!
Przed godziną, gdy tylko powrócił, znalazłszy się sam na sam z kamerdynerem Benedyktem, krótko zapytał:
— Cóż... tam?
Sługa dawny, ulubieniec, odpowiedział z nizkim ukłonem:
— Źle, jaśnie oświecony książe!... Wynieśli się...
— Kto wyniósł się? — zawołał książe.
— Wygryczowie.
— Skąd się wynieśli?
— Z domku w tamtym ogrodzie.
— Kiedy?
— Dziś raniutko.