Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.
206
ELIZA ORZESZKOWA

trzała na pałac. Potem znowu wybuchnęła płaczem i tak pochyliła się ku ziemi, aż jej ręce i czoło zatopiły się w trawie. Ale kiedy pan Przyjemski zaczął grać w pałacu, zerwała się i jak strzała pobiegła do domku. To było wczoraj, pomiędzy dziesiątą a jedenastą wieczorem. Dziś o siódmej z rana Benedykt poszedł do tego znajomego swego, który mieszka na tamtej ulicy, naprzeciw ich parkanu, i dowiedział się, że Wygryczowie wynieśli się stąd prawie o wschodzie słońca, a na ich miejsce wniosła się jakaś staruszka ze służącą i z kotem.
Wszystko to Benedykt opowiedział tonem relacyi zupełnie objektywnej. Książe, nie odwracając twarzy od okna, rzekł: