Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.

szkankę parafii Zakątnickiéj przeistoczyć w Paryżankę wykwintną, w świętą Rzymiankę, w turystkę, która na grzbiecie osiołka wspina się ku niebotycznym szczytom, w Najadę, która przy pomocy benjera nurza się w zielonych falach oceanu, w córę świata nakoniec, która każdy zakątek Europy i każdy z przebiegających ją wagonów zna lepiéj i kocha więcej, niż smętny, chmurny, jak otchłań głęboki, widnokrąg rodzinnéj krainy; ty to więc, cywilizacyo, latawczyni, strojnisio, szczebiotko, lafiryndo, znasz pewnie panią Izabellę z Jagdyszów Odropolską i nosiłaś ją przez lat przeszło dziesięć po całéj powierzchni Europy. Latała! przez lat przeszło dziesięć domem jéj był wagon, a miejscami, dla których go opuszczała, hotele stolic i wille miejsc kąpielowych. Po kilka razy nawiedziła Paryż, Bruxellę i Wiedeń; leczyła się w Karlsbadzie, w Szlangenbadzie odpoczywała, kąpała się w Trouville i w Ostendzie, jadła winogrona w Montreux, zwiedziła dwie wystawy powszechne, kędy zbadała oddział z materyami Lyońskiemi i Paryzką joaillerie (jubileryą); w Wenecyi, przepływając gondolą pod Mostem Westchnień, wzdychała nad nieszczęściami swemi; w Neapolu bawiła krótko, bo bała się bardzo Wezuwiusza, o którym mniemała, że jest jednym z otworów piekła; w Rzymie za to spędziła całe trzy zimy i były to najszczęśliwsze i najpłodniejsze w następstwa dnie jéj życia. Tam po raz pierwszy zrozumiała ona znaczenie wyrazu: ojczyzna! i uczuła całą jego rzewność i tkliwość; tam doświadczyła gojenia się ran, zadanych jéj przez życie, i zapełniania się pustek, istniejących w sercu; tam po raz piérwszy z rezygnacyą myśléć zaczęła o tém, że ma już lat czterdzieści; tam nakoniec i przedewszystkiem zrozumiała ona, że, dla dusz czułych i przystępnych Łasce, istnieją rozkosze, wyższe nad ziemskie miłości i uciechy i że, w zamian doczesnego szczęścia, którego z nieboszczykiem Wincentym Odropolskim nie zaznała, a którego szczypty tu i ówdzie pochwytywane