— O, nie! wcale nie jestem ciekawą... Ludzi takich, jak pan Pomieniecki, znam za granicą bardzo wielu... Ojciec Faveur naprzykład, którego mama ubłagała, aby mi dawał lekcye religii i był moim duchownym... jakże się to mówi po polsku... dyrektorem, jest znakomitością europejską. Książę Roalkiczago, który podróżował z nami w roku przeszłym, i baron Hohenstaufen, który przesiaduje u nas od rana do wieczora prawie, ile razy jesteśmy w Wiedniu, mają, tak samo jak pan Pomieniecki, wielkie pozycye... Znam takich ludzi wielu, wielu... mogę powiedziéć, że innych nie znam prawie, a poznać ich byłam zawsze bardzo ciekawą i... bardzo pragnęłam!
Z nowym ukłonem rzekł:
— Do usług pani. Oto stoi przed panią jeden z tych... innych.
— O wiem! i dlatego właśnie pamiętałam pana tak dobrze i chciałam bardzo pana poznać...
— Uszczęśliwiasz mię pani. Niechże jednak ten człowiek... inny, sprostuje omyłkę, którą pani w mowie swéj popełniłaś. Ojciec Faveur, nauczyciel i duchowny dyrektor pani, nie jest w najmniejszym stopniu znakomitością europejską.
Podniosła na niego zdumione oczy.
— Wszyscy jednak mówią...
— Czy pani spostrzegłaś, że wszyscy mówią zawsze prawdę?
— O nie! przeciwnie! — zawołała żywo, — odkąd myśléć i pamiętać zaczęłam, widzę i słyszę same przeciwieństwa i mnóztwo rzeczy nieszczerych...
— Kiedyś, jeżeli pani pozwoli, wytłómaczę jéj wiele rzeczy. Ale pani tak się śpieszy...
Śpieszyła istotnie. Widać było, że obejmowały ją trwogi różnorodne.
— Mama będzie bardzo niezadowolona z eskapady mojéj...
Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.
— 94 —