Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.
— 100 — 

ruszeniem jéj słyszéć się dawało srebrne dzwonienie. Działo się to za sprawą kolczyków, które naprawdę były srebrnemi dzwonkami, a nazywały się porte-bonheur, czyli przedmiotem, lub może talizmanem, niosącym szczęście. Że ta, która kolczyki takie posiadała, szczęśliwą czuć się mogła, było to widoczném i zrozumiałém dla Żytnickiéj, któréj dzwonienie ich sprawiało nieustanną dystrakcyą, a zarazem przyjemność żywą. Pierwszy raz w życiu widziała je ona i podziwiała, to téż po powitaniach z Adolfiną, siadając obok Sanickiéj i nie mogąc dłużéj ciekawości swéj na wodzy utrzymać, szepnęła:
— Julciu! czy to pani hrabina przywiozła ci te dzwonki? czy to teraz modne?
Ale Sanicka miała dnia tego inne wcale przedmioty zajęcia i zabawy, niż chichoty i szepty dzierżawczyni, która zresztą, w mantynowéj sukni swéj, spiętéj u szyi kolibrem, zdającym się nieustannie w brodę ją dziobać, wyglądała nietylko skromnie, ale nawet rażąco. Czuła to snadź trochę i sama, bo dziwnie była cichą i skupioną w sobie. Była jednak zarazem — bardzo szczęśliwą. Po raz pierwszy widziała żywą i prawdziwą hrabinę, a wyraz oczu jéj objawiał widocznie, że wydawała się jéj ona zjawiskiem całkiem nadprzyrodzonym, czémś pośredniém pomiędzy aniołem a królową, pomiędzy pojęciem Paryża a nieba. Pomienieckiego znała już oddawna, niemniéj przecież każde z nim spotkanie wywierało na nią wrażenie potężne. Gdyby posiadała jakąkolwiek wiadomość o Zeusie, pewną była-by, że jest on na ziemi jego obrazem. Ponieważ zaś o groźnym bożku greckim nie wiedziała nic wcale, w myśli jéj błąkały się wciąż i krzyżowały nazwy najwyższych na téj ziemi dostojeństw: król, cesarz, monarcha, kamerherr, generał... O wzniosłych téż przedmiotach i dostojnych osobach toczyła się rozmowa, rozmowa utrudniona nieco tém, że prowadzoną była po polsku. Dlaczego po polsku? Fakt to, potrzebujący pewnych i dość długich