Pochylając głowę, odpowiedziała:
— Piłam...
Sanicka szepnęła jéj prawie już na ucho:
— A jakże twój katar żołądkowy?
Pani Izabella nie odpowiedziała, bo Pomieniecki spuścił wzrok swój z sufitu na nią.
— Widok cudu sprawia wrażenie potężne, — wymówił.
I znowu trudno było określić, czy twierdził lub zapytywał, to tylko pewna, że gdyby ktokolwiek przypatrywał się mu w téj chwili, z wyrazu oczu jego poznać-by musiał, że panią Izabellę badał i przeniknąć usiłował, tak zupełnie, jakby przypuszczał, że nieszczerą być może. Badanie to trwało krótko Była ona szczerą, zupełnie szczerą, a szczerość ta wiary i zapału występowała na twarz jéj w postaci rumieńca i zachwyconego uśmiechu. Pomienieckiego porównać-by można było do masona, który, spróbowawszy wywołać u spotkanéj osoby znak umówiony i nie otrzymawszy go, sztywnieje i staje się bardzo poważnym. Z głębokim ukłonem i pełnym powagi głosem wymówił:
— Prawdziwą to jest pociechą, gdy w dzisiejszym czasie spotykamy uczucia i opinie, będące jedyną ochroną porządku, moralności i szczęścia społeczeństw. W zamęcie pojęć, który coraz bardziéj ogarnia świat teraźniejszy, strzedz winniśmy kotwicy téj, na któréj wspiera się statek cywilizacyi. Przed szlachetnym konserwatyzmem tym uchylamy wszyscy czoła...
Słowa więc gościa poczytała za własne jego, indywidualne, jéj w ofierze złożone zdanie, i wyraz uszczęśliwienia twarz jéj oblał. Z wyrazem tym zwróciła się ku niemu i odpowiedziéć coś miała: dziękować, lub może silniejszy jeszcze nacisk na uczucia swe i opinie położyć; lecz Pomieniecki nie patrzał już na nią, tak, że znowu przypomniał masona, szukającego u osoby spotkanéj umówionego znaku. Znakiem takim byłoż-by zamyślenie młodéj dziewczyny, które odrywało ją od
Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.
— 104 —