toczącéj się rozmowy tak dalece, że najpewniéj nie słyszała z niéj ani słowa. Byłoż-by znakiem tym spojrzenie jéj zadumane a w głębi ogniste, które, zamiast ścigać w oddali wspomnienie olbrzymiego, gorejącego M. świętéj piscyny i otaczających ją tłumów, wznosiło się ku szczytom dwóch ciemnych modrzewi, samotnie strzelających nad gęstą zieleń a palącym się w ogniach zachodu?
Zapatrzył się na nią, może jak na ładny obrazek, przedstawiający młodą dziewczynę w białéj sukni, z postawą dziecięco niewinną, a twarzą pełną zagadek, — może téż jak na wychylającą się z pąka wielką piękność kobiecą, może jeszcze jak na istotę, która, sama nie wiedząc o tém, dała mu znak porozumienia, znak, który zadziwił go, bo od niéj najmniéj spodziewał się go otrzymać...
Tymczasem, hrabina Cezarya mówiła o Francyi, a w szczególności o Biarritz, w którém minionéj jesieni używała kąpieli morskich. Morze, powiadała, posiada urok nieskończoności. Mawiał to zawsze książę Latour d’Auvergne, z którym tam właśnie zawiązała znajomość; księżna, matka jego, bawiła tam także, ale bardzo krótko, bo w ogóle nie lubi licznych i wesołych zebrań. Nosi ona zawsze suknie ciemne i jedynym klejnotem, który hrabina u niéj widziała, był różaniec hebanowy. Jest to kobieta święta i książę syn tak ją zawsze nazywa, chociaż... chociaż sam... nie naśladuje jéj bynajmniéj. O! bynajmniéj! Hrabia Ireneusz mógł-by wiele, wiele o tém opowiedziéć....
Z cichego śmiechu jéj i rozbłysłych oczu domyślić się było można, że nietylko mąż jéj, ale i ona sama opowiedziéć-by mogła o nieświętości młodego francuzkiego księcia daleko więcéj, niż o świętości jego matki.
— Księżna, — rzekła, — dokonywa teraz wielkiego dzieła. Nabyła ona od Duńczyków część Góry Oliwnéj i wznosi tam klasztor dla Karmelitek Bosych.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.
— 105 —