— Jakże to być musi kosztowném! — wtrąciła Sanicka.
— O tak! ale w czasach naszych, gdy tak straszne zepsucie ogarnęło tę biedną Francyą, wielkie dusze nie skąpią ofiar żadnych. Patryotyzm Francuzów jest prawdziwie podziwu godnym....
Tu zwróciła się do Pomienieckiego.
— W czasie ostatniéj bytności naszéj w Paryżu, słyszałam od ojca Regnault, że hr. Chambord przysłał w darze ojcom Jezuitom dwadzieścia portretów Maryi Józefy, Delfiny francuzkiéj... zdaje mi się, że synowéj Ludwika XV-go.
— Córki elektora saskiego, Augusta, a matki Ludwika XVI-go... — uzupełnił Pomieniecki.
— Tak, tak! hrabia Chambord był tak zadowolonym z biografii téj świętéj Delfiny, którą ojcowie wydali, że na rzecz ich zrzekł się tak pięknego zbioru portretów i miniatur. Jest to czyn prawdziwie patryotyczny i... królewski!...
— Tam téż tylko... wysoko... u szczytów, znaleźć już dziś możemy wielkie czyny i ofiary... — wymówił Pomieniecki, patrząc ku górze i głosem pełnym powagi, ale... rzecz dziwna! jednocześnie zupełnie twarzą jego wstrząsnęła znowu ta sama co przed chwilą błyskawica... zmarszczki wszystkie zadrgały i zbiegły się, przymrużyły się powieki, białe zęby błysnęły... można-by rzec, iż przez skórę statysty wyjrzał na mgnienie oka Mefisto, że za maską wielkiego pana zachichotał chochlik... Lecz pani Izabella uszczęśliwiona była tém, że każde zdanie jéj tak harmonijnie zgadza się ze zdaniem sąsiada.
— I tak jest wszędzie i zawsze, — ciągnęła ze wzrastającém przejęciem się i ożywieniem; — w Hiszpanii naprzykład, w téj biednéj Hiszpanii, o któréj ojciec Faveur wyraża się zawsze, że jest podobną do owcy, która długo chodziła po pastwisku Pańskiém, aż ją duch rewolucyi na bezdroże wywiódł, w cudownéj Hiszpanii téj, w któréj mirty rosną i po-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.
— 106 —