Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.
—  107 — 

marańcze kwitną, któż stoi na czele dobréj sprawy? Oto dziesięciu Burbonów!
— Dziesięciu! — otwierając szeroko śliczne swe oczy, zawołała hrabinka.
— Dziesięciu? — z wyraźnym już akcentem zapytania wymówił Pomieniecki. Zdawał się nawet być zdziwionym nieco niewiadomością swoją co do ilości Burbonów, walczących w Hiszpanii o dobrą sprawę.
Pani Izabella tryumfowała. Z pełną wdzięku żartobliwością ku sąsiadowi się zwróciła.
— My, kobiety, posiadamy téż czasem wiadomości nasze... Jest to zresztą fakt nadzwyczaj ciekawy i ważny... Dziesięciu potomków Ludwika ś-go walczy o prawa Don Carlosa do tronu przodków jego. Zdaje mi się, że nawet zapamiętałam ich imiona... tak; pamiętam. Jest tam naprzód sam król Karol VII, następnie brat królewski, Don Alfons, potém don Enriquez, potém don Francisco i don Alberto, którzy są synami don Enriqueza... potém... z linii włoskiéj... zdaje mi się, że hrabia de Caserta... potém... Hrabia di Caserta... hrabia di Caserta... potém... Adolphine! czy nie pamiętasz jak się nazywają inni?
Od kilku chwil Adolfina zaczęła słuchać toczącéj się dokoła niéj rozmowy, a teraz na zapytanie matki, obojętnie bardzo, lecz z wielką wprawą odpowiedziała:
— Hrabia di Bari, mamo... brat hrabiego di Caserta, książę Parmy, brat królowéj Małgorzaty, hrabia di Bardi i pułkownik Gurowski y Burbon...
— Tak, tak! to już wszyscy!
— Gurowski y Burbon... jest pewnie trochę Polakiem...
— Przez ojca, Żiuljetko! jest to prawdziwém szczęściem dla biednego kraju naszego, że posiada za granicą przedstawicieli takich...
— Delfina, Marya Józefa, o któréj wspominaliśmy przed