Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.
—  116 — 

Bo przecież czém inném wcale jest Lourdes, a czém inném są Kołdunki, tak, jak porównania uczynić nie można, pomiędzy kapucynem brazylijskim Witalisem Mario Gonzalwes Oliveiro z Pernambuco, a wspomnianym przez Żytnicką, księdzem Kredowiczem, proboszczem parafii Bałbocińskiéj. Cóś, co stać się może tam, budząc u jednych zapał i głęboką wiarę, u innych co najmniéj ciekawość i uszanowanie, tu najzupełniéj jest niemożebne. Cud polski i w dodatku chłopski!... Wprawdzie, co się tycze chłopów, zjawiska nadprzyrodzone ukazywały się dość często, a teraz, to już i najczęściéj ukazują się pastuszkom. Ale bywa to za granicą. Nasz lud zbyt jest gruby, ciężki, brudny, aby łask podobnych doświadczać mógł. Bije to prosto w oczy!
Nakoniec pani Izabella znalazła to, czego tak pracowicie przez parę minut szukała, i prostując się, podała Pomienieckiemu małą, paryską fotografią.
— Fotografia ta, — rzekła, — przedstawia obchód przeniesienia relikwii ś-téj Genowefy do kościoła na Mont-Parnasse. Jest to kościół, wyłącznie przez robotników uczęszczany. Odbyło się tam naprzód triduum, potém były procesye, a potém przemawiał ksiądz biskup de Segur. Jest to wielki mówca. Pamiętam, że mówił o tém, jak bardzo w dzisiejszym czasie powszechnego zepsucia naśladować powinniśmy surowość życia piérwszych chrześcijan, niedbać o wygody i przyjemności doczesne i nieustannie zadawać sobie prywacye i umartwienia ciała. Wszyscy byli bardzo przejęci i we wszystkich sercach powstały najświętsze postanowienia umartwiania się i unikania znikomych przyjemności życia...
W drzwiach budoaru stanął lokaj i oznajmił podaną herbatę. Towarzystwo całe przeszło do sali jadalnéj, w któréj, z powodu zapadającego zmroku, okna zasłonięte były roletami, a wielka lampa o trzech mlecznych kulach zapaloną. Pod rzęsistém a zarazem łagodnem światłem lampy, wesoło uśmie-