Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.
—  118 — 

aby o niéj mówiła. Lekko, zcicha, tak delikatnie jak gdyby lękał się słowami swemi stłuc lub nadwerężyć drogocenne jakieś a kruche naczynie, wywoływał on wspomnienia jéj, zdania i uwagi. Znać w nim było wielką umiejętność posługiwania się Sokratesową metodą, któréj cała tajemnica polegała na skłanianiu umysłów ludzkich do samodzielnych porodów myśli. Było to podobném do nadzwyczaj kunsztownego badania pulsu osoby, z którą miał do czynienia, badania, przedsiębranego może w celu nadania pulsowi własnemu odpowiedniego tempa. Zaraz na początku rozmowy Adolfina okazała wyraźnie, że liczne odwiedziny, które wraz z matką swą oddawała wielkim zbiorom sztuki, zupełnie jałowemi dla niéj nie były. Naukowych wiadomości o sztuce nie posiadała żadnych, najlżejszych, ale twory sztuki wzruszały ją i głęboko i ryły się w jéj pamięci. Zapytywana o ten lub ów obraz o tego lub owego mistrza, odpowiadała z przyjemnością widoczną; sąsiad zaś jéj z bardzo widoczną także, choć nie słowami wyrażaną admiracyą, zgadzał się z każdém zdaniem jéj, przyklaskiwał każdemu jéj gustowi. Od chwili do chwili pozwalał sobie na krótkie wycieczki w dziedzinę estetycznych teoryi. Czy to, co mówił o kolorycie i rysunku, o charakterystyce i perspektywie, świadczyło o istotném znawstwie jego lub o wybornéj pamięci, tego Adolfina w żaden sposób rozróżnić nie mogła: ale rozmowa o tém, co lubiła, nad czém nieraz samotnie myślała, rozmowa ta, miękka, łatwa, a jednak poważna, sprawiała jéj przyjemność. Być może także, iż doskonała harmonia, zachodząca pomiędzy zdaniami i gustami jéj a niemłodego i poważnego pana, a także okazywane jéj przezeń uwielbienie, bez wpływu nie pozostały. Rozweseliła się, i opowiadając gościowi o jakimś charakterystyczno-rodzajowym obrazku Düsseldorfskiéj szkoły, zaśmiała się swobodnie, srebrnie, prawie głośno. Spostrzegłszy, że sąsiadka jego wesołą być umié, przypomniawszy téż sobie może, iż we-