Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.
—  119 — 

sołość była konieczną i nieodłączną właściwością jéj wieku, Pomieniecki stał się także wesołym i niby dla miłego wytchnienia po rozmowie pełnéj powagi, opowiedział parę bardzo zabawnych anegdot z życia znakomitych malarzy. Adolfina śmiała się znowu, i rozbawiona, w swawolny trochę sposób wkładała do drobnych ust swych złote jagody winogron. On patrzał na nią i nagle trochę umilkł, zamyślił się.
— Czy panie diugo zabawią w Odropolu?
— Zależéć to będzie od interesów mamy. Ale nie dłużéj pewnie, jak miesiąc... a pan?
— Ja pozostanę w Pominach dopóty, dopóki panie stron tych nie opuszczą. W tych już dniach wyjeżdżać miałem, ale teraz nie wyjadę.
Gdy mówił to, oczy jego z za szkieł błysnęły, ale jéj spojrzenie, niewiadomo dla czego, pobiegło ku matce, a usta drgnęły figlarnym uśmieszkiem...
Na czole pani Izabelli, gdy spostrzegła zamianę miejsc dziwną a tak nagłą, że zapobiedz jéj na żaden sposób nie mogła, osiadła była z razu lekka chmurka. Szło jéj pewnie o to, aby szambelan przyjemnie bawił się w jéj domu, a we względzie tym córce swéj nie ufała wcale. Ona... dziecko jeszcze, on... niemłody już i taki poważny! Znudzi się z nią pewnie! przytém, jak tu znaleźć przedmiot rozmowy, któryby mógł zająć ją i zarazem hrabinę Cezaryą? Zaniedbać téj ostatniéj, ze względu na stosunki światowe, było zupełną niemożliwością.
Z kłopotliwego położenia tego wyratowała panią Izabellę hrabinka, która ewangelicznych skrupułów snadź nie uczuwała, bo od razu, przy piérwszéj wziętéj do ust łyżeczce herbaty, zaczęła do gospodyni domu mówić po francuzku. Znaczyło to zupełne wytrącenie z towarzystwa, siedzącéj pośrodku, a po francuzku nie umiejącéj kobiety. Na akt ten upokarzania bliźniego pani Izabella nie zgodziła-by się może,