i raz jeszcze spróbować szansy. Zresztą, słyszałaś pewnie, że jest on wielbicielem kobiet, takim... takim... o!
Śmiała się, Żytnicka zaś, chichocąc, także zawzięcie potwierdzała:
— Oui, oui! oui, oui!
— Comme elle est sotte, ma chère! avec ses eternels: oui, oui.
— Brave femme, en somme; ne t’en mogues pas trop, Césarine...
— Oui, oui!
— Parę lat jeszcze temu, ale to sekret, Izo, stracił głowę dla jakiéjś... jakiéjś... która nie miała zasad, ale to, ma chère, żadnych, najmniejszych zasad... z choreografii... tu comprends! Lękaliśmy się nieszczęścia, ale jest on zbyt rozumny, aby popełnić szaleństwo. Na dworze miano mu to za złe, więc prędko zerwał... wiem jednak, że go to kosztowało... Teraz zechce pewnie być... być szczęśliwym!
— Jakże z całego serca życzę mu szczęścia!
— Oui, oui!
— To tylko pewna, że nie ożeni się on inaczéj, jak z kobietą rozumną. Miał już dość zgryzot z powodu swojéj... gęsi...
— O! oui, oui, oui!
— A syn jego jakie ma pod tym względem zdanie?
— Wilhelm! ależ on nie ma ani pół zdania! powiem ci pod sekretem, że kuzynek mój jest trochę kretynem.
— O mój Boże!
— O! oui!
Tu rozmowa pomiędzy Adolfiną a Pomienieckim zcichła i urwała się; dwie kobiety, a z niemi i trzecia, pośrodku siedząca, umilkły. Pani Izabella podniosła powieki; spojrzenie jéj spoczęło na twarzy szambelana przeciągłe i melancholijne, a tak zarazem promienne, jak gdyby snopami świateł swych olśnić go i ogarnąć pragnęła. Pani Izabella miała jeszcze
Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.
— 122 —