Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.
—  125 — 

oczy, piérwsza rozmowę z nim zawiązała. Obie panie mówiły o różnych, bardzo potocznych rzeczach, z taką łatwością i takim wdziękiem, że, z pozoru przynajmniéj, tém rozmawianiem z niemi nie wydawał się on wcale upokorzonym. Owszem, wydawał się raczéj zadowolonym. Estetyczność ubrań, powierzchowności i wszystkich poruszeń dwu kobiet, w sposób przyjemny głaskać musiała jednę ze strun moralnéj jego istoty, a uprzejmość, którą mu one okazywały, schlebiała drugiéj. W ciągu godziny téj wyglądał tak, jakby stanowczo pogodził się z nienawistną sobie kastą, jakby nawet piérwsze, tak pomyślne, zbliżenie się z nią upajało go nieco. Ogarnęło go niezwykłe jakieś natchnienie: mówił wiele i z ożywieniem; z lekka a dowcipnie wyśmiewał mało paniom znaną parafią Zakątnicką, opowiadał o Petersburgu, którego one nie znały wcale, a który on, przez trzy lata pobytu w nim, poznał na wylot; śmiał się, gdy one się śmiały; z ciekawością słuchał tego, co mówiły, a gdy tylko niepostrzeżenie czynić to mógł, przypatrywał się pięknéj hrabince i ścigał wzrokiem żywe a zawsze malownicze falowania kształtnéj jéj kibici.
Jednakże, gdy, niebawem przybyły, Żytnicki sprawił przerwę w rozmowie i zajął panie opowiadaniem o jakimś świeżo w okolicy wydarzonym wypadku nagłéj śmierci, Eugeniusz zbliżył się do Adolfiny i rzekł półgłosem:
— Dokonałem dziś trudnego zwycięztwa nad samym sobą... Składam je w hołdzie u stóp pani.
Słowa te były zbyt śmiałe, ale w niéj obudziły wdzięczność. On spostrzegł to i stał się jeszcze śmielszym.
— Niéma ofiary, któréjbym nie był gotów uczynić dla pani, — rzekł głosem zniżonym. — Jakkolwiek, — dodał zaraz, — jestem z zasady nieprzyjacielem ofiar wszelkich. Wszelkie ofiary i tak zwane poświęcenia są całopaleniem, składaném bałwanom przesądów.
Z czołem spłonioném i pochyloném nad robotą, szepnęła,