że jednak... przez ofiary tylko i poświęcenia ludzie dochodzić mogą do doskonałości.
Uśmiechnął się.
Obie starsze panie bawiły się wybornie nagłą śmiercią, o któréj z najdrobniejszemi szczegółami opowiadał im Żytnicki; Adolfina i Eugeniusz długo sam na sam rozmawiali u okna. Potem młoda dziewczyna, porywczym trochę gestem, rzuciła robotę na marmurowy stolik i, z żywym rumieńcem na twarzy, z rozbłysłém okiem, wstała. Widać było, że uczuła się oburzoną, czy zranioną. Najwyraźniéj posprzeczali się z sobą. Wybiegła na ganek, pomiędzy zdobiące go drzewa pomarańcz i oleandrów, on wyszedł za nią i, przez drzwi otwarte, widać było, jak mówił coś do niéj z ironicznym uśmiechem i z nizkim ukłonem oraz jak ona podniosła na niego wzrok nieledwie przerażony. Jakto! mógł więc ją tak okropnie posądzać! mógł przypuszczać, że słowa jego, któremi śmiało i prosto zaprzeczał potrzebie ofiar i poświęceń wszelkich, wywarły na niéj przykre wrażenie dlatego, że były powiedziane do arystokratki przez chłopa! Ją podejrzenie takie brało wprost na tortury i od téj chwili mógł już wszystko przed nią mówić i wszelką, choć-by najzuchwalszą formą, myśli swe przyodziewać; ona zaś stłumiła-by i ukryła nąjprzykrzejsze nawet wzruszenia, byleby poraz drugi nie usłyszéć z ust jego słów, z niepowściąganą wcale goryczą i namiętnością wymówionych.
— Gdyby powiedział to pani on lub którykolwiek z nich, nie czuła-byś się pani obrażoną i uwierzyła-byś mu natychmiast.
Było to wielkie prawo, przez niego nad nią zdobyte. I wprzódy już pragnęła słuchać go, teraz — musiała jeszcze to czynić, a on mówić umiał.
W salonie rozmowa z nagłéj śmierci stoczyła się na wielkie zbrodnie. Hrabinka mówiła o Traupmanie, strasznym francuzkim zbrodniarzu, który zamordował całą rodzinę swą, a którego ona, dzięki pomocy jednego z dygnitarzy paryskich, wi-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.
— 126 —