Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.
—  132 — 

razem zaludniona, ale zaludniona tylko przez wielkie ciała, czy bryły, które ludzie nazywają gwiazdami. Gdzież więc przebywają święci? Kędy szukać ich ma oko stęsknione? dokąd wysyłać trzeba ku nim wyrazy próśb i zapytań? Tutaj tymczasem, tuż przed oczyma jéj, jakby zaklęta stoi lub przesuwa się zwolna piękna twarz młodzieńcza, z blaskami geniuszu na białém czole, z szafirową źrenicą, omgloną namiętném wzruszeniem. Wciąż, wciąż, zasłania ona przed nią twarze niezrozumiałych jéj bohaterów i powietrzne, coraz więcéj we mgłę topniejące, postacie świętych...
Pod wpływem wrażeń tych, niewiele przed północą, weszła do sypialni swéj, — drgnęła. Na rzeźbionéj desce klęcznika, u stóp obrazu przedstawiającego Ś-tą Elżbietę Węgierską, obok grubéj książki, noszącéj na okładce złocony napis: Encolage, on office divin complet, leżała książka inna, nieznana jéj, w szaréj, prostéj, zniszczonéj oprawie, z wypadającemi kartkami.
Ładna Franusia, stojąca przy gotowalni, ze spuszczonemi oczyma, powiedziała, że była dziś w Błoniu, u ciotki swéj, która tam za gospodynią służy, i że spotkała panicza w Błoniu, który jéj książkę tę panience oddać kazał.
Był to dzień w tygodniu, w którym Adolfina pisywała zwykle listy do Ojca Faveura. Tym razem także, z niejakiém roztargnieniem zadysponowawszy Franusi, jakie ubranie przygotować jéj ma na dzień jutrzejszy, weszła do budoaru, w którym znajdowało się biurko ze wszystkiemi do pisania przyrządami.
— Czy to ty, Adolfino? — zabrzmiało z sypialni pani Izabelli wpółsennym głosem i po angielsku wymówione pytanie. Pani Izabella rozmawiała zwykle z córką swą w dzień po francuzku, a wieczorem po angielsku. Tym sposobem strzegła jéj i siebie od utraty najmniejszéj choćby okruszyny z obszernéj i drogocennéj lingwistycznéj wiedzy.