Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.
—  133 — 

— Co robisz tam w budoarze? czy nie odprawiłaś jeszcze swoich dewocyi? A? list do Ojca Faveura! Bardzo dobrze, moje dziecko! trzeba pilnie i akuratnie pisywać do Ojca Faveura. Szkoda tylko, że nie napisałaś w dzień. I ja nie napisałam... ale szambelan zabiera mi teraz połowę życia... i hrabinka...
Tu najwyraźniéj usnęła.
Dlaczegoż Adolfina w dzień nie napisała listu do Ojca Faveura? Ależ i teraz także nie pisała go wcale. Trzymała pióro zawieszone nad ćwiartką ozdobnego papieru, i szklistemi oczyma przed siebie patrzyła. Nie wiedziała już, co pisać ma do duchownego dyrektora swego; nie miała mu już nic do powiedzenia. Po chwili zapomniała snadź o nim nawet, bo uśmiech zaczął błądzić po jéj ustach; rzuciła pióro, zerwała się, do sypialni swéj wbiegła i książkę pochwyciła, — nie tę, która nazywała się Encolage, ale tę inną, szarą, w staréj oprawie...
Odtąd każdéj nocy światło paliło się w sypialni jéj bardzo długo; aby matka nie spostrzegła tego, przymykała drzwi do budoaru wiodące.
Pani Izabella zresztą miewała zwykle sen dobry, głęboki i twardy sen tych, którzy mają czyste sumienie i głowę spokojną.
Spokojną zupełnie pani Izabella od czasu pewnego nie była jednak. Sypiała dobrze, ale w porze dziennéj spostrzedz w niéj można było objawy usposobień niezwykłych. Już w saméj powierzchowności jéj zaszły zmiany niejakie, bardzo subtelne, niemniéj oku bystrego badacza dostępne. Były to rzeczy całkiem nieuchwytne, coś, jakby lekkie odczesanie włosów z nad czoła, jakby ściślejsze zapięcie zawsze ciemnego stanika, jakby puszystszy i piękność ręki lepiéj uwydatniający garnirunek rękawów, jakby, słowem, tu dodanie jakieś, a tam ujęcie, tu podniesienie, a tam opuszczenie. Wszystko