binka uśmiechała się do niéj serdecznie, figlarnie i mówiła jéj „pod sekretem“, że jest śliczną, że przeznaczeniem jéj będzie zawracać głowy ludziom, że pewne rodzaje materyi i klejnotów, przez mężatki tylko noszone, nadzwyczaj jéj będą do twarzy. I nie było to wcale pochlebstwem, bo hrabinka, podniecając się i exaltując własnémi słowy, ze szczerym zapałem układała dla młodéj towarzyszki swéj plany przyszłych strojów, zabaw i podbojów. Czułe obchodzenie się z Adolfiną i rozmowy z nią o niéj saméj, posiadały może cel jéj saméj tylko wiadomy; zarazem jednak bawiła się téż wybornie, choć krótko, bo po godzinie, lub dwóch, żegnała się z paniami domu prędko, prędko wyskakiwała na szczyt kabryoletu swego, chwytała lejce i — znikała.
Szambelan zostawał i długie godziny spędzał z panią Izabellą, najczęściéj sam na sam. Wprawdzie Adolfina bywała niekiedy obecną przy długich wizytach ale, siedząc na stronie i robiąc irlandzką koronkę, w rozmowie matki z poważnym gościem udziału nie przyjmowała. I nikt jéj do tego nie zachęcał, ani pani Izabella, która niekiedy, spojrzeniem wskazując ją gościowi, półgłosem mówiła: „jakie to jeszcze dziecko!“; ani gość, który czasem wpatrywał się w nią długo, długo, ale przemawiał do niéj rzadko i zawsze o rzeczach bardzo zwyczajnych, codziennych. Najczęściéj przecież w czasie bytności Pomienieckiego przybywał Eugeniusz, którego, całkiem naturalnie i z konieczności, Adolfinie bawić wypadało. Bądź co bądź, był to gość także i zaniedbać go zupełnie było-by niegrzecznie. Pani Izabella wydawała się zadowoloną bardzo, że córka w bawieniu niektórych gości wyręczyć już ją może, i rozmowę z Eugeniuszem całkiem jéj pozostawiając, mówiła Pomienieckiemu o jakiejś świętéj i drogiéj pamiątce, która znajdowała się w budoarze. Dla zobaczenia pamiątki szli do budoaru, i tam, na miękkiéj kozetce, w cieniu ogromnego ficusa, naprzeciw domowego ołtarza, świecącego reli-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.
— 135 —