Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.
—  146 — 

z matką wróci do Paryża, będzie tam uczyła się pilnie i gorliwie wszystkich, wszystkich nauk, które uczą poznawać naturę i ludzkość. Uprosi matkę, aby pozwoliła jéj miéć odpowiednie książki i nauczycieli. Zdaje się jéj, że może bardzo kochać naukę, bo każda wiadomość nabyta tak ją cieszy, a te których nie posiada jeszcze wzbudzają w niéj taką ciekawość, że poszła-by po nie przez morza i lasy.
Długo nie odpowiadał. Na twarzy jego malowało się przykre wrażenie, sprawione wzmianką jéj o wyjeździe za granicę. Dotąd nie pomyślał o tém nigdy, że ta drobna, delikatna twarz dziewicza, która pod wpływem jego rozkwitała w pełne życia oblicze niewieście, że ta dusza, podobna do iskry w locie chwiejnym lecz ognistym, dziś albo jutro uleci odeń na zawsze. Przypomnienie o tém wprawiło go w zły humor. Pod wpływem usposobienia tego, spuścił czoło na dłoń i, w ziemię patrząc, opowiadał, że i on także kiedyś pragnął ideałów i leciał ku nim, jak motyl ku światłu. Wyszedłszy w świat, spotykał same tylko rozczarowania. Próbował nauk i usposobił się do zawodów różnych, lecz nauka znużyła go, bo zblizka wydała mu się zbiorem suchych i martwych liter, życiu nie przydatnych na nic, a żaden z zawodów nie wytwarzał celu, do którego mógł-by dążyć z zapałem i rozkoszą. Robaki tylko mogą pełzać i powoli zbliżać się do upatrzonéj grudki ziemi, albo do źdźbła lichego pożywienia.
Organizacye ludzkie, którym natura przypięła do ramion skrzydła orle czy sokole, potrzebują lotów szybkich i podsłonecznych wysokości. Bystrém okiem swém obejmują one świat cały, w ciasnéj przestrzeni obracać się im niepodobna. Rozczarowany i zniechęcony wrócił on na rodzinną nizinę swą i zwinął skrzydła. Ale czuje, że exystencya taka, bezczynna, bezcelowa, z dążeń wszelkich, zarówno jak z rozkoszy, ogołocona, przygniata go i dręczy. Marnuje on śród niéj siły swe i czuje się bardzo nieszczęśliwym... Po raz-to piérwszy