Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.
—  169 — 

frazesów, podobnych powyższym, bardzo słodkich, a poniżéj podpisu post scriptum. „Pałam ciekawością poznania twojego brata. Będą u nas: Iza z córką i szambelan z synowicą. Zebranie to spadło na mnie à l’improviste. Zmiłuj się, przyślij mi przez posłańca kilka funtów polędwicy, trochę świeżego masła, z pół kopy jaj i parę funtów świéc stearynowych. Zresztą, mamy wszystko. Aloizy siedzi już nad kucharskiemi książkami i komponuje sosy. Toute à vous“.
Żytnicka obciążyła naprzód posłańca ogromnym koszem, w którym umieściła przedmioty żądane, i trochę jeszcze innych, potém, śmiejąc się i podskakując, pobiegła do męża i brata. Zdarzyło się! To o czém marzyła, czego pragnęła, zdarzyło się!
Po kilku minutach, Żytnicki szedł ku stajni, aby osobiście przypilnować należytego oczyszczenia koczobryka i uprzęży, Żytnicka zaś stała pośrodku jadalnego pokoju, z palcem do ust przyłożonym, zamyślona głęboko. Z zamyślenia wyrwał ją pomysł, bardzo snadź szczęśliwy, bo wyraz szczęścia rozlał się na jéj twarzy. Pobiegła do kuchni i wpadła na Drożycką, która tam, w fartuchu z poodwijanemi rękawami i w pocie czoła, oddawała jéj różne przyjacielskie przysługi. Miesiła ciasto na jakieś wyborne pierogi; według kucharskiego przepisu urządzała pasztet.
— Moja Drożysiu! zmiłuj się! jak my już pojedziem, ty w kilka minut po naszym wyjeździe każ Jankowi zaprządz konia do woza...
— Dobrze, dobrze! i cóż?
— Na wóz niech Wikcia postawi czumadan ten... z prezentami, a przy Janku niech Karakałpak siądzie...
— Dobrze, i cóż?
— I niech Janek czumadan i Karakałpaka do Sanowa zawiezie...
— Aha! rozumiem! dobrze.