mienne. Nie to; posiadały snadź coś wspólnego, skoro pierwszy przywodził na pamięć pani Julii drugiego. Przypomnienia te wzruszyły ją. Lecz ze wzruszeniem dość przyjemném połączyło się uczucie inne, przykre. Hrabia Ireneusz, naturalnie, inaczéj jak po francuzku nie rozmawiał. Pani Julia zaś, w smutném swém i odludném życiu, wprawę we francuzkiem mówieniu utraciła. Ciężko jéj było i na sercu, i na języku. Szukała wyrazów, lawirowała myślą pośród nasuwających się dźwięków, aby módz pomiędzy niemi wybrać najstosowniejszy, z rozpaczą czuła, że mogła-by dowcipną być i zajmującą, gdyby nie krępujące ją lingwistyczne pęta. To zaś było najdolegliwszém, że obawiała się, aby lada chwila, przez jakąś omyłkę pamięci, przez jakieś poślizgnięcie się języka, nie powiedziéć czegoś takiego, coby w spojrzenie hrabiego, w to spojrzenie, marząco teraz w twarzy jéj utkwione, wlać mogło uśmiech lekceważenia — dla parafianki. Wszystko to razem skłoniło ją do podniesienia się z kanapki.
— Oznajmię mężowi memu... — zaczęła.
Hrabia posunął się z fotelem swym tak, że przejście jéj sobą zagrodził.
— Protestuję! — zawołał. — I bez wzywania ich, posiadamy na świecie mężów aż do zbytku...
A po chwili z nadąsaniem, które mu było bardzo do twarzy, dodał:
— Fatalny to jest zwyczaj miéć męża!
— A mieć żonę? — z figlarnym uśmiechem zagadnęła pani Julia.
Hrabia z ukłonem odpowiedział:
— Pani! to już całkiem ze zwyczaju wyszło!
Rozmowa stała się bardzo ożywioną, francuzczyzna nawet znacznie łatwiéj już pani Julii iść zaczęła, gdy naprzód przed domem ozwały się turkoty kół, a potem w przedpokoju szelesty sukien i szmery przytłumionych rozmów. Po pięciu mi-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.
— 181 —