Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.
—  187 — 

klasy należy krzyż, którego wstążkę widzę w pętlicy pańskiéj?
— Ten? — zapytał Kołowicz, jednego z odznaczeń swych palcem dotykając.
— Nie, panie! ten jest mi dokładnie znajomym... tamten?
Tamten należał do klasy dość wysokiéj. Usłyszawszy odpowiedź na pytanie swe, szambelan skłonił lekko głowę, na znak powinszowania czy uznania. Kołowicz promieniał, jak słońce w południe. Żytnicki, który, za plecami nieco obu panów siedząc, w milczeniu przysłuchywał się ich rozmowie, promieniał także i w zwykły sobie sposób, z pod wąsów, lecz żartobliwie niby, ozwał się:
— Ale czy szwagier widzi, jakie to piękności są i u pana kamerhera!
— Widzę! widzę! — odpowiedział Kołowicz, głową w obie strony kołysząc. — Widzę! — powtórzył, tylko że nie umiem rozpoznać, jakiego to kraju i jakiéj klasy...
Pomieniecki nie dotknął palcem, jak to uczynił Kołowicz, przedmiotu, o który go zapytywano. Podniósł tylko głowę i z pytającym wyrazem twarzy wymówił:
— O który pan zapytujesz?
— Ten... o ten! słomkowy i zielony...
Zwolna i niedbale lecz z zadowolonym uśmiechem, szambelan objaśnił, iż był to order hiszpański. Wymienił téż nazwę orderu i opowiedział historyą jego powstania.
Kołowicz słuchał z wytrzeszczonemi od zdziwienia oczyma:
— Czy pan szambelan był w Hiszpanii? — zapytał.
— O nie! nie trzeba było osobiście przebywać w kraju jakimś, aby zdobyć sobie względem niego pewne zasługi... szambelan dworu najjaśniejszego cesarza niemieckiego przyozdobionym został w order hiszpański, z okazyi przebywania w Berlinie syna królowéj Izabelli, dzisiejszego króla hiszpańskiego, a podówczas jeszcze infanta.