Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.
—  189 — 

i z żywemi uśmiechami i gestami, w twarz jéj patrzéć usiłując, mówić jéj o czémś zaczął.
Hrabinka za to miała dużo do opowiedzenia o ślubnéj wyprawie księżniczki Stefanii. Wiedziała o niéj szczegóły takie, jak gdyby była księżniczki garderobianą. Z razu mówiła o brylantach i sukniach, ale gdy zaczęła mówić o koronkach i pończochach, wpadła w zapał taki, że mowę polską, zupełnie bezwiednie, przemieniła na francuzką.
Tu znowu parę słów koniecznego wyjaśnienia. Towarzystwo, w salonie sanowskim zebrane, mówiło po polsku dlatego, że gospodarz domu i trzy z pomiędzy gości osoby o francuzkim języku żadnego nie mieli wyobrażenia.
Sanicka cieszyła się tém w duchu, hrabinka stosowała się do wszystkich. Gdy jednak wpadła w zapał, stosować się przestała. Winne były temu pończochy księżniczki Stefanii. Na szczęście, w towarzystwie znajdowało się jedno bardzo dobre serce. Należało ono do pani Izabelli. Nie mogąc znieść tak rażącego rozminięcia się z zasadami miłości bliźniego, pani Izabella przerwała mowę przyjaciółki wspomnieniem osobistém, wspomnieniem, które niewiele może związku miało z księżniczką Stefanią i jéj ślubną wyprawą, nie mniéj, przy rozmowie o najdostojniejszych w świecie osobach, nasunęło się jéj pamięci.
Kiedy była w Rzymie, miała szczęście otrzymać audyencyą u Ojca Ś-go i...
Hrabina Cezarya z żywością przerwała:
— Oto jest rzecz, któréj jestem zawsze bardzo cie... któréj zawsze bardzo pragnę. Raz jednak tylko byłam w Rzymie i to przelotem... Cóż się tam robi, Izo? co się mowi? jak byłaś ubraną?
— Przedstawiając się Ojcu Ś-mu, droga Ceziu, nie można być ubraną inaczéj, jak w czarnéj sukni pod szyję, z długą treną i bez żadnych błyskotek. Skromność ta i powaga ubio-