Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.
—  190 — 

ru jest bardzo właściwą miejscu, z którego spływa na nas wzgarda dla wszelkiéj próżności i płochości...
Większość towarzystwa potwierdziła zdanie to. Istotnie, kobieta, która raz w życiu swém w czarnéj sukni pod szyję, z długą treną i bez błyskotek nawiedzi to miejsce, ani próżną, ani płochą nigdy już być nie może. Żyjącym dowodem tego była pani Izabella.
Opowiadanie o audyencyi, o tém, co tam się mówi, w jaki sposób idzie się ode drzwi i wraca się do drzwi, trwało minut kilka. Obecni słuchali z namaszczeniem. Namaszczoną w sposób szczególny czuła się Żytnicka. Nigdy jeszcze w życiu nie znajdowała się ona na takiéj fecie; nigdy jeszcze nie słyszała tak wiele o książętach, księżniczkach i papieżach, a to od ludzi, którzy ich sami na żywe oczy widywali. Oniemiała z razu i zapomniała nawet o Kaszaryi i zamieszkujących kraj ten Nogatach, o których obiecywała sobie była wiele towarzystwu opowiedziéć. Potém jednak znudziło ją to, że brat jéj we wszystkich tych świetnościach udziału żadnego nie brał, lecz owszem wyglądał tak, jak gdyby wobec nich zmalał nieco, jak gdyby był przez nie trochę pognębionym Skorzystała tedy z piérwszéj przerwy w rozmowie, aby z figlarném wejrzeniem brata zagadnąć:
— No, a cóż tam twój generał-gubernator? jakże on tam mieszka? jak u niego bawią się? Przecież ty tam u niego jak w domu!...
— Istotnie, — potwierdził Pomieniecki, — natura i obyczaje Wschodu są tak odrębne, że jest rzeczą ciekawą wiedziéć, jak śród nich Europejczycy życie swe urządzają.
Kołowicz pośpieszył zadość uczynić ciekawości szambelana. Opowiadał o mieszkaniach Samarkandzkich w ogóle, a o mieszkaniu rządcy onéj wschodniéj prowincyi państwa w szczególności; potém o przyjęciach, odbywających się u tego