Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.
—  195 — 

gdybym ja miała brata! i stała się dla Żytnickiéj prawie zupełnie grzeczną.
— Więc to pan... Ko... Kołowicz przywiózł pani ten śliczny szal?
— O tak, on! Zkądże-bym ja miéć mogła takie drogie rzeczy, gdyby nie od niego. Ale on nawiózł mnie mnóztwo śliczności i osobliwości różnych... kazałam nawet te wszystkie prezenty jego tu za sobą przywieźć... myślałam, że może państwo będą ciekawi zobaczyć...
Hrabinka klasnęła w dłonie, pani Izabella uczyniła poruszenie żywe, pani Julia poskoczyła z krzesła. Wszystkie te panie były ciekawe, bardzo ciekawe osobliwości, przywiezionych ze wschodu. Gospodyni domu wybiegła, i wnet wróciła, a za nią kredensowy chłopak wniósł spory czumadan, od którego po salonie całym rozeszła się niezbyt przyjemna woń skóry. Panie jednak woni téj nie zauważyły nawet, otoczyły czumadan. Żytnicka usiadła na ziemi, wydobyła z kieszeni kluczyk i Sezam otworzył się. Istotnie Kołowicz z hojnością wielką obdarzył siostrę. Naprzód występować zaczęły z czumadana szale i chustki: tureckie, perskie, kaukazkie i t. p. Jedna z nich była tak cienka i miękka, że hrabinka przez pierścionek swój przeciągnąć ją próbowała. Po szalach nastąpiły serwety i poduszki. Te już były znacznie mniéj zajmującemi. W zamian jednak, przedmioty, które ukazywały się potém, wywołały okrzyki zdziwienia. W ręku Żytnickiéj połyskiwały srebrne, a fenomenalnéj długości kolce, z tegoż metalu ciężkie i grube naszyjniki i obręcze. Na chóralne zapytanie: co to? Kołowicz sam udzielił objaśnienia, że to były ubiory ludów dzikich. Te z pomiędzy nich przyczepiają one do uszu swych, temi opasują szyję, ramiona i nogi, tamtemi przebijają sobie nozdrza i wargi. Panie śmiały się i dziwiły bardzo ludom dzikim, że w sposób taki stroić się one mogą. Kołowicz zaś nie skończył jeszcze opowiadania swe-