Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.
—  199 — 

ale i nadzwyczaj żywą sympatyą. Otaczano go i oglądano ze stron wszystkich. Pani Izabella zapytała Kotowicza, jaką religią wyznaje Fi-then-pu-li, a otrzymawszy odpowiedź: że, jakkolwiek Karakałpacy w ogóle wyznają wiarę Buddy... jakiegoś indyjskiego proroka, czy co? to jednak Fi-then-pu-li, przed kilku laty chrześcijaninem został. — Westchnęła z uczuciem, doznawszy ulgi, i do Kołowicza rzekła, że zasługa jego w sprawie téj jest wielką. — Pochyliła się potém i ochrzczonego Karakałpaka z czułością w czoło pocałowała. Hrabinka prosiła Kołowicza, aby kazał mu mówić językiem karakałpackim, czego jednak Fi-then-pu-li, pomimo rozkazów pana swego, w żaden sposób uczynić nie chciał. Milczał jak ściana i tylko skośnemi oczyma swemi na wszystkie strony błyskał. Nie wydawał się wcale szczęśliwym. Owszem, wydawał się przelęknionym i rozjątrzonym. Pośród żółtéj twarzy jego zaświeciły białe zęby, a z pomiędzy grubych warg wydobył się dźwięk, do gniewnego warknięcia podobny.
— Co on powiedział? czy to język karakałpacki? — zapytała hrabinka.
— Oryginalny!
— Cudowny!
— Charmant!
Pani Julia przybiegła z dłońmi pełnemi rozynków, migdałów i ciastek.
— Generale, czy on je rozynki?
— Generale, czy on je ciastka?
Jadł. Napełniał sobie usta przysmakami, które wpychano mu prawie w ręce i rozweselił się znacznie. Panie we wdzięcznych pozach przysiadły na ziemi i małego Mongolika ramionami oplotły. Po prostu rozkochały się w nim.
Scena ta miała świadka, bardzo skromnego i pokornego świadka, a był nim chłopiec kredensowy, Jasiek, czternastoletni, więc Fi-then-pu-lego rówieśnik, blade mizerne dziecko