Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.
— 13 — 

wprzódy jeszcze przez sześć lat trzymałem Odropol. Może więc pani dobrodziejka zechce i nadal...
— Ale jakże! ça va sans dire, kochany panie Żytnicki! Proszę nawet pana, błagam, abyś mię pan nie opuszczał! Jestem kobietą, zdrowie mam słabe, córka moja tak jeszcze młodziutka... Myślałam nawet, bardzo myślałam nad tém, czyby nie lepiéj było sprzedać Odropol i raz na zawsze uwolnić się od tego kłopotliwego ciężaru... Ale jest to w połowie dziedzictwo Adolfiny i przytém miejsce to tak drogie nam, tak święte...
— Odropol jest pięknym majątkiem — przerwał Żytnicki — grunta dobre, łąk dosyć, młyny... szkoda byłoby sprzedawać! Gdybym mógł we wszystkich folwarkach, z czterech pól zrobić dziewięć, jak to już zrobiłem w Błoniu; za kilka lat dochód z majątku podniósł-by się prawie we dwójnasób, ale przez te kilka lat...
— Co to jest: z czterech pól zrobić dziewięć? Czyż to jest możebne? Ależ, mój Boże, w takim razie niech pan robi, kochany panie Żytnicki, niech pan koniecznie robi. Lepiéj przecież jest miéć czegoś dziewięć, niż cztery.
— Pani dobrodziejka nie rozumié tych naszych gospodarskich facecyi — z pełnym zawsze uszanowania uśmiechem podjął dzierżawca — przez taką zmianę systematu gospodarstwa pola nie przybędzie wcale, tylko to samo pole podzieli się w sposób inny i inaczéj usiewać się będzie. Po naszemu nazywa się to: „płodozmian“.
— Ach! wiem, wiem! — z tryumfem zawołała współdziedziczka Odropola — jakże! rozumiem przecież, co to jest płodozmian, i wiesz pan, kochany panie Żytnicki... za granicą wszędzie są gospodarstwa takie. Płodozmiany albo fermy, innych gospodarstw niema wcale. Dlatego zapewne kraje te są tak bogate. Belgia uprawioną jest jak ogród. W południowéj Francyi widziałam na własne oczy, jak pola po-