Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/233

Ta strona została uwierzytelniona.
—  225 — 

Żytniccy jednak oburzali się coraz więcéj, pan Paweł szczególniéj uniósł się nad zwykły swój obyczaj i półgłosem sarknął, że chamska natura niewdzięczna zawsze i rób z nią co chcesz, niewdzięczną i nieokrzesaną zostanie. Eugeniusz, usłyszawszy te słowa opiekuna, zbladł bardzo, i szybko odwróciwszy się, śpiesznie pokój opuścił. Wkrótce nad sufitem, gdzie, pośród strychu urządzony, znajdował się pokój jego, dość zresztą obszerny i wygodny, ozwały się szybkie i nierówne jego kroki.
Pani Konstancya, która do późnéj godziny z radości i niepokoju oka zamknąć nie mogła, słyszała ciągle kroki te wychowańca, chodzącego przez znaczną część nocy po swym pokoju. Namyślał się.
Tu znowu wspomniéć wypada o tajemnicach i otchłaniach duchów ludzkich. W duchu wychowańca Żytnickich istniały one tak jak w każdym innym, a teraz stawiły mu przed oczy najróżniejsze obrazy, i dzwoniły w uszach najróżniejszemi hasłami: podrad i idea, kopalnia złota i piękna twarz idealnéj dziewczyny, karyera, fortuna, użycie wszelkich rozkoszy ziemskich i... duet, wyśpiewany tak niedawno pod gwieździstém niebem, u stóp szemrzących z wiatrem topoli... Niepodobna jest bezkarnie miewać często na ustach wielkie imiona i hasła, niepodobna bez następstw spotkać się z duchem gorącym i wzniosłym. W piersi Eugeniusza grały teraz echa chwil nieczęstych, lecz przecie zaznanych, w których mniemał na prawdę, że przeznaczenia jego muszą być wysokie, ofiarne, może tragiczne; przed wzrokiem wyobraźni jego leciał w górę płomyk drżący, ale świetny, który był duszą kobiecą, z czarownego ciała kobiety wybłysłą, a wołającą na niego: wyżéj, wyżéj, za mną!... podrad i idea, kopalnie złota i ta kobieta, wyłączały się wzajem bezzaradnie, absolutnie, nieubłaganie. Czy wybierał pomiędzy niemi? Czy namyślał się naprawdę? Nie wiadomo; to tylko pewna, że potrzebował