Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.
—  233 — 

się o nie zahaczał. W oczach jéj wyczytałem inteligencyą, która pozwoli jéj zrozumiéć życie, i jego realne, realne warunki... a w uśmiechu jéj dojrzałem czar, którym podbije świat mój tak, jak mnie podbiła... Z mojéj strony... pani! być może iż wiek mój...
Pani Izabella uczyniła poruszenie żywe, ale nie mogła wyrzec ani jednego słowa.
— Upewnić tylko panią mogę, że będę piérwszym z jéj niewolników, że zaścielę jéj pod stopy wszystko, co posiadam i wszystko co majątek mój... położenie moje...
Głos urwał się mu w piersi. Śnieżną, cienką chustką powiódł po czole. W chwili téj, pomimo płomienia oczu i rumieńca, wybijającego się na policzki, twarz jego zmiętą była, zmęczoną, starą.
— Pani, — dokończył po chwili, — chciéj mi powierzyć przyszłość i losy panny Adolfiny... i jeżeli będę dość szczęśliwym, aby ona sama...
O! cóż się to stało? Panią Izabellę od stóp do głowy przebiegło drżenie konwulsyjne, wyprostowała się, powieki podniosła, i w twarz szambelana wlepiając oczy prawie nieprzytomne, krzyknęła:
— Adolfiny!... Adol... Adolfi...
Tu, wielka fala płaczu do gardła jéj podeszła, twarz zbladła i zarumieniła się naprzemian, dłońmi kurczowo splecionemi zasłoniła oczy i, chwila jeszcze, a zdawało się, że wybuchnie łkaniem, lub spazmatycznym, od łkań straszniejszym, śmiechem. Nie wybuchnęła jednak. Niedarmo żyła kiedyś w niedobraném małżeństwie, niedarmo przez długie lata nosiła pustkę w sercu, którą ukazywała tylko Bogu, i od czasu do czasu napotykanym pięknym duszom, niedarmo nakoniec była kobietą światową. Wszystko powyższe dziwnie naucza połykania łez, wpychania wewnątrz najgwałtowniejszych choćby wzruszeń. Zbrojna w umiejętność tę, w tę wprawę, mocowała się