Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.
— 21 — 

— Tak, tak! zapewne! mężczyźni szczęśliwsi są od nas! mniéj walk staczają, mniéj niebezpieczeństw im grozi, więcéj mają swobody...
— Nie, nie — żywo zaprzeczyła Adolfina — nie dla walk i nie dla swobody chciała-bym...
— A więc dla czego?
— Dla tego, aby dowiedziéć się i zrozumiéć tysiące rzeczy...
— O, ty, ze swojém: wiedziéć i rozumiéć! ale o czémże ty nie wiész, o czém wiedziéć powinnaś? Inna zaś wiedza nie tylko potrzebną nie jest, ale była-by nawet zgubną... Przypomnij sobie ustęp z Pisma Ś-go o wężu, który kusił Ewę do zerwania jabłka. L’abbé Faveur, w lekcyach, których ci udzielał, często wracał do przedmiotu tego, pamiętasz?
Tu pani Izabella przybliżyła do twarzy wskazujący palec i z groźnym tym niby giestem, a z żartobliwym na ustach uśmiechem, dokończyła:
— Pamiętasz, na jakiém to drzewie rosło to jabłko?
— Na drzewie wiadomości złego i dobrego — z powagą odpowiedziała Adolfina, i spuściwszy oczy, zamyśliła się. Potém podniosła na matkę rozbłysły nagle wzrok, i nerwowym giestem niosąc rękę do buntującego się wciąż warkocza swego, zawołała:
— Nigdy nie mogłam zrozumiéć, dlaczego Pan Bóg nie pozwolił Adamowi i Ewie zrywać owoców z drzewa wiadomości złego i dobrego? Dlaczego Pan Bóg, który wie wszystko, zabronił wiedziéć wszystko człowiekowi, który przecież stworzony jest na obraz i podobieństwo Pana Boga?
Tais-toi! tais-toi! méchante enfant! — ze zmarszczką na czole i przestrachem w oczach zawołała pani Izabella. — Wkrótce rozmawianie z tobą stanie się zupełnie niepodobném... Bluźnisz!... Dziś jeszcze napiszę o tém wszystkiém do księdza Faveur!