Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.
— 28 — 

jakiéj młodszéj i ładniejszéj miejsce wolne zostawiła! Ja wiem, że ty tego tylko pragniesz! ty nawet śmierci mojéj pragniesz! tybyś był najszczęśliwszy, żebyśmy oboje z Geniem jednéj godziny poumierali! Ty chyba kamień w sobie masz zamiast serca, jeżeli nie umiesz ocenić przywiązania mego i poświęcenia, i téj ciężkiéj pracy, którą całe życie przy tobie przenoszę! Czy taki jabym los miała, gdybym była, zamiast za ciebie, za pułkownika Chryjskiego wyszła! Pułkownikową była-bym, panią, karetą i sześciu końmi jeździła-bym! A teraz co? świecę nawet dziecku memu zabierasz i w ciemności go zostawiasz, niby złoczyńcę jakiego; a to wszystko, żeby tylko mnie dokuczyć, żeby mnie przez to pokazać, że mnie nie lubisz, nie cierpisz, nienawidzisz, żem ja już nawet i lichéj świecy nie warta!
Gadała, sapała, płakała. Ciężka, kwadratowa, w luźnym kaftanie, bez kołnierzyka i mankietów, z gęstemi włosami opadającemi na plecy, ramiona i okrągłą, rumianą twarz, pośród któréj błyszczały, jak dwie mdłe iskierki, małe siwe oczki, krążyła dokoła biura, przy którém siedział mężczyzna, zabiegając mu, to z tyłu, to z przodu, załamując ręce, to podnosząc je ku głowie, to rozmachując niemi tak, że aż płomyk świecy kołysał się od ich powiewu.
Żytnicki, schylony nad papierami, wodził piórem po zapełniających je wierszach, zcicha je czytając, a tu i owdzie kreśląc po marginesach różne cyfry i odsyłacze. W twarzy jego żaden muskuł nie drgnął ni razu, ustami tylko zwolna poruszał i w miarę potrzeby kartę po karcie odwracał.
— Pawle! — krzyknęła — Pawle! Pawle!
— A co, Kociu? — zapytał, nie podnosząc głowy ani oczu.
— Czy ty człowiek, czy kamień? czy mąż, czy kat?
— Sztuk 681 po rubli 2 kopiejek 70... — wyszeptał.
— Ja ci te twoje papiery na drobne kawałeczki podrę...