koju. Żytnicki zawiesił na chwilę czynność krajania chleba, i oczy, które przed chwilą błysnęły były zadowoleniem, utkwił w twarzy Eugeniusza. Spojrzenie to nie było tak jak zwykle obojętném, — malował się w niém smutek, żal nawet. Smutnie téż wstrząsnął głową, westchnął. Eugeniusz patrzał w książkę. Milczeli obaj. Znajdowali się względem siebie tak, jak gdyby byli śmiertelnie z sobą poróżnionymi. Jednak żadne wyjątkowe uczucie ani zdarzenie nie stało snadź pomiędzy nimi, bo po chwili Żytnicki, posuwając ku milczącemu towarzyszowi swemu półmisek z beefsteakem, rzekł:
— Dlaczego nie jesz, Geniu? Dobry beefsteak. Nie darmo go ciotka własnemi rękoma smażyła.
W głosie jego nie tylko gniewu nie było, lecz owszem, był on nawet cieplejszym, niż zwykle.
Eugeniusz odsunął książkę, a biorąc nóż i widelec, także bez cienia urazy lub niechęci jakiejkolwiek, tylko chłodno bardzo i z sarkastycznym uśmiechem, odpowiedział:
— Sos musi być ostry. Ciotka zaprawia go zazwyczaj garncem łez, tuzinem przekleństw i kopą szturchańców, udzielonych Tekli i Józefie!
Żytnicki zmarszczył trochę brwi, i wymruczał raczéj, niż wymówił:
— Cóż robić? cóż robić? trzeba jéj to wszystko wybaczyć! Kobieta ze złotém sercem.
W téj chwili, prowadząc za sobą dziewkę, która niosła na tacy masło, śmietankę, ser i przewybornie wyglądające wędliny, wtargnęła do pokoju Żytnicka. Wyglądała teraz wcale inaczéj, niż przed pięciu minutami. Zaniedbany ubiór jéj był wprawdzie niezmienionym i włosy znajdowały się w tym samym co wprzódy nieładzie; ale rumiane, pulchne, okrągłe policzki, i czoło nizkie, i szare oczki, i nawet zadarty nosek, który kiedyś posiadać mógł wdzięk filuterności, obla-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.
— 31 —