— Czy tam abstrakcye, mniejsza o to! idea! co nam tam do idei! Niech tam sobie wielcy mędrcy głowy nad ideami suszą, a my po staroświecku, wiemy tylko, że co wyżéj, to wyżéj, a co niżéj, to niżéj. Pani Odropolska jest panią z panów, kobietą bogatą, z hrabiami i książętami skoligaconą i przestającą. Jeżeli więc okazuje nam ona grzeczność i dobroć, powinniśmy to umiéć cenić... Ciotka ma racyą, mówiąc, że to dla nas honor... Co zaś do panny Adolfiny, była ona tak dobrą, że pytała się nawet o ciebie...
— Pytała się! pytała o Genia! — z najwyższém uradowaniem zawołała Żytnicka i wpatrzyła się w młodego człowieka tak miłosném, pieszczotliwém spojrzeniem, jakby wydał się on jéj w téj chwili stokroć piękniejszym jeszcze, niż zwykle. — Widzisz Geniu, jakiś ty szczęśliwy! jak panienki długo cię pamiętają! Ale ona była zawsze taka milutka, grzeczna, jak aniołek!
Eugeniusz spuścił wzrok, potém podniósł go znowu i przelotnie spojrzał na Żytnickiego. Z gry fizyognomii jego poznać było można, że ponure i gniewne usposobienie jego ustępowało przed ciekawością, któréj okazać nie chciał.
— No i cóż — z udaną nieco niedbałością zaczął — czy choć przystojna?
— Choć! co to choć! jak to choć! — krzyknęła Żytnicka — ona jest nietylko przystojna, ale śliczna!
— Moja ciociu! ciocia jéj przez dziesięć lat nie widziała. Pytam się wuja, czy panna Odropolska przystojna?
Żytnicki wzniósł oczy do sufitu, jak człowiek, który sobie coś przypomniéć usiłuje.
— A przystojna — rzekł po długim namyśle — zresztą, czy ja wiem? Drobniutka, bledziutka, szczuplutka i koniec.
— Kiedy była dzieckiem, miała piękne oczy... takie duże, ciemne i mieniące się złotem — ożywiając się nieco zauważył Eugeniusz.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.
— 35 —