Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.
— 40 — 

— Ależ wujaszku — zawołał — jakże można z jednostki wnosić o ogóle, o sprawie zajmującéj teraz świat cały, o idei...
— Znowu idea! — ożywiając się coraz, zawołał dzierżawca — a ja ci dowiodę zaraz, jak na dłoni, że te twoje idee, to głupstwo, marzenia o niebieskich migdałach, zawracanie głów ludziom i nic więcéj! Chcesz, abym dowiódł?
— I owszem, i owszem — odrzekł Eugeniusz z ironicznym ukłonem — ciekawym nawet bardzo wywodów wujaszka o jednéj z tych kwestyi społecznych, które...
— Kwestya ta znajduje się bardzo blizko ciebie, mój ty filozofie. Mówisz zawsze, że kobiety równe są mężczyznom, i że je tak samo jak mężczyzn szanować trzeba. Otóż, jeżeli tak, to powiedz mi z łaski swojéj, po co bałamucisz ty Frankę, ogrodnikównę z Odropola?
Eugeniusz nie zarumienił się, ani zmieszał, zdziwionemi tylko oczyma spojrzał na wuja i parsknął śmiechem.
— Ależ wuj miesza pojęcia! — zawołał — co Franka ma wspólnego z kwestyą...
— Ja ci zaraz to powiem — odrzekł Żytnicki. — Ma ona z twoją kwestyą to wspólnego, że skrzywdzić cię nie może, a ty zgubić ją możesz; że ty dziś czy jutro pojedziesz w świat i nic ci się nie stanie, a ona przez ciebie tu zmarnieje. Ot widzisz! gdzież twoja równość? I co tu pomogą te wasze idee, kiedy tak już świat ten Pan Bóg stworzył, że kto silniejszy, ten na górze, a kto słabszy, ten w dole.
Tym razem Eugeniusz wydawał się zmieszanym trochę, lecz bardziéj jeszcze rozgniewanym.
— Trudno wymagać — zaczął z cicha i ponuro — abym ja tu propagował jakiekolwiek idee; tu ludzie są bydłem bezmyślném, zresztą, jestem w zawieszeniu, tymczasem tylko...
— I daj Boże, aby czas ten był jak najkrótszy — przerwał Żytnicki — mówiłem ci już nieraz i powtarzam znowu, że aż wstyd patrzéć, aby taki silny i młody chłop, jak ty, la-