Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.
— 46 — 

znajdował się sporych rozmiarów, stary i brzydki sztych, przedstawiający Świętego Józefa z olbrzymią palmą w ręku; naprzeciw, w otoczeniu małych fotografii, wyobrażających twarze przyjaciół i znajomych, koroną z żółtéj blachy i grubemi plastrami szafirowéj farby otoczona, jaśniała kopia Ostrobramskiego Obrazu. Zresztą, w saloniku tym znajdowało się jeszcze mnóztwo rozmaitych drobnych rzeczy. Na stołach stały bukiety, wyrabiane z papieru i włóczki, flaszki i kubki z kolorowego szkła, kałamarz bronzem przyozdobiony, herbatnica chińskiemi figurkami okryta, popielnice mające kształty ptaków i owadów, laleczki gipsowe i cukrowe, przedstawiające pasterki z pasterzami, cyganów prowadzących niedźwiedzie, i świętych, trzymających w ręku pozłacane palmy. Wszystko to było nadzwyczaj czyste, obtarte z pyłu i widocznie z wielką pieczołowitością w porządku i całości utrzymywane.
Pani Izabella rozglądała się po saloniku tym z uśmiechem, Adolfina z ciekawością i zdziwieniem.
Na widok wchodzącéj gospodyni domu, dziedziczka Odropola zwróciła się ku niéj ze zwykłą sobie żywą i czułą grzecznością.
— Córka moja — rzekła po powitaniu i wdzięcznym gestem przedstawiła jéj Adolfinę.
Żytnicka, która, wchodząc, znacznie bledszą była, niż zwykle, a wyraz oczu niezupełnie miała przytomny, rozpromieniła się wnet i ośmieliła. Z wesołym chichotem zapraszała gości na kanapę, przepraszała, że Pawełek wyszedł na chwilę, i upewniała, że zaraz wróci; zapytywała o zdrowie, dziwiła się nad urośnięciem panny Adolfiny i przypominała, iż po raz ostatni widziała ją taką jeszcze małą, małą panienką.
Nagle umilkła, zmieszała się bardzo i z wyrazem zakłopotania na twarzy zaczęła drżącemi trochę rękoma wygładzać falbankę kaftana. Co dziwniejsza, to, że i pani Izabella wydała się także zakłopotaną, co trwało przecież parę zaledwie