Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.
— 61 — 

Tu, najniespodziewaniéj w świecie, pięścią w stół uderzył tak silnie, że aż talerze i szklanki podskoczyły.
— Niech ich licho weźmie z ich arystokracyą razem! noga-by moja nigdy tu nie postała, gdyby... gdyby nie to, że człowiek nieraz zapotrzebuje od nich czegoś... to kawałka wypasu, to furki drzewa... to...
— Mój Jasiu, nie trzeba gniewać się na nich. Żytnicka najlepsza kobieta i złote ma serce, a tylko wiadomo... arystokratka!...
W téj chwili otworzyły się drzwi boczne i zasapana, czerwona, wpadła do pokoju Żytnicka.
— A co? czy macie tu wszystko? przyniosła wam Wikcia herbatę i kurczęta? No pijcie... jedzcie... ot szczęśliwi jesteście, że tak tu sobie spokojnie siedzicie... ja tak już zmęczyłam się, że ledwie tchnę, a jeszcze ten Gienio, dureń ten, niewdzięcznik, taką mi przykrość...
Zaszamotała się po małym pokoju, przejrzała w lusterku, otarła chustką gorącą jak ogień twarz i wybiegła.
Kiedy wbiegła do jadalnego pokoju, goście jéj od stołu wstawali. Rzecz to była w rocznikach obyczajów światowych niepraktykowana, aby goście, nie czekając hasła gospodyni domu, od stołu wstawali. Tym razem jednak, choć gospodyni w pokoju nie było, wstali. Żytnicki, jakkolwiek miał zamiar wypić jeszcze jedne szklankę herbaty, wstał wraz z innymi i jął zaraz pokazywać Sanickiemu rysunek, czy plan nowéj stodoły, którą pragnął-by w Leśnéj zbudować, gdyby... dziedziczka zgodziła się na poniesienie koniecznego wydatku; ale — dodawał z chmurą na czole — dziedziczka nie zgadza się.
— I dalibóg, dobrze robi — półgłosem zaklął Sanicki — teraz pieniądze w majątki pakować jest to, panie dobrodzieju, topić je i nic więcéj. Koniec świata, panie Pawle, koniec świata!.. Pan Bóg w niezbadanych wyrokach swych, żyć