Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.
— 71 — 

najmniéj Żytnickiego nie raziła, owszem, jako objaw silnego zdrowia i wielkiego w gospodarstwie zamiłowania, jednała go jéj raczéj; zaś flegmatyczność i małomówność kawalera poczytywaną była przez pannę za delikatność obejścia się i dowód niepospolitego męzkiego rozumu. Podobali się więc wzajem sobie, lecz daleko więcéj jeszcze podobało im się to, że ona, jakkolwiek nie posażna, obywatelską córką była, a on, jakkolwiek syn ekonomski, posiadał fundusik, który na dzierżawach powiększać się mógł i wzrastać. Suszynek był jednym z folwarków dobra Odropolskie składających. Domek dzierżawcy składał się tam z dwóch małych izdebek, zimnéj sionki i kuchenki. Cisza i zadowolenie, wrodzone miodowym miesiącom, trwały w domku tym bardzo krótko, poczém izdebka, sionka i kuchenka, i mały, chwastem porosły dziedzińczyk, i niewielki sad owocowy, od rana do nocy, w zimie i w lecie, rozgrzmiewały głosem młodéj pani, donośnym, gniewnym, rozjątrzonym, rozżalonym, mieszającym się z płaczem, wyrzekaniem, łajaniem i przekleństwami. Im więcéj upływało czasu, tém silniéj wzmagało się rozjątrzenie to i rozżalenie kobiety, która, w parę lat po ślubie utraciwszy dziecię i nigdy już potém matką nie zostawszy, gryzła się tém tak bardzo, że, przy rozdraźnioném usposobieniu, zgryzota owa objawiała się w formie niemal szaleństwa. Dzieci w ogóle lubiła zawsze i było to jedyne jéj lubienie, które dosięgnęło stopnia namiętności. Posiadać dzieci własne — wydawało się jéj szczęśliwością nieopisaną i nieograniczoną. Marzyła, jakby to całowała je i okarmiała od rana do wieczora; myślała czasem, że i one tak całowały-by ją i pieściły... Ostatniéj myśli téj towarzyszyła zawsze myśl druga: „Pawełek taki jest obojętny!“ A im więcéj wśród pracy i trosk gospodarskich, a także oswojenia się ze świeżą twarzą jéj i zadartym noskiem, obojętność i flegmatyczność mężczyzny wzrastała, tém więcéj kobieta, niesłychanie żywa i w niezmiernie gruby sposób,