Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.
— 73 — 

pokoju zaś nietylko odpowiedź żadna nie wychodziła, ale nawet najlżejszy nie dochodził szmer. Grobowa cisza ta rozdraźniała ją do szaleństwa i umilknąć nie pozwalała, lecz gdy nakoniec przychodziła pora wieczerzy, kobieta przez drzwi wołać na nią męża zaczynała, a jeszcze żadnéj odpowiedzi nie otrzymując, milkła, bo zdejmował ją niepokój i nawet strach. Zwoływała dziewki i parobków i zapytywała ich, coby się tam takiego z panem stać mogło? Dziewki uderzały w płacz, parobcy złowieszczo wstrząsali głowami, a wszyscy jednogłośnie utrzymywali, że musić tam z panem co złego stało się... musić zachorował bardzo, albo może nagle zmarł.
Wtedy, ręce łamiąc i z płaczu rycząc, kobieta biegła, leciała raczéj dokoła domu, aby przez okno do zamkniętego pokoju zajrzéć. Okno na oścież otwarte, pokój pusty. Coby to być mogło? Najczęściéj, po długich rozprawach i dochodzeniach, wespół z dziewkami i parobkami toczonych, któraś z dziewek, czy któryś z parobków, przypominali sobie, że widzieli, jak pan okno otworzył, wylazł przez nie na ogród i poszedł sobie... Dokąd poszedł? Zaprowadzało się formalne śledztwo, którego wynik zawsze był jednostajny. Widziano pana idącego do Dymkowa, folwarku, o półtora wiorsty od Suszynka położonego, a należącego do Drożyckich.
Pani Konstancya dowiadywała się, iż przez kilka godzin gadała i krzyczała do zamkniętych drzwi i pustego pokoju. Czasem wprawiało ją to we wściekłość taką, że w ciemny choćby wieczór leciała także do Dymkowa i wpadała tam na młodą podówczas i przystojną Drożycką, z krwawemi wyrzutami za to, że męża jéj bałamuci, że Pawełek w niéj się rozkochał i dla niéj żonę, dom i gospodarstwo zaniedbuje.
Pawełek, którego zwykle znajdowała najspokojniéj w świecie grającego z Drożyckim w rumel-pikietę, wstawał wtedy od gry, z siłą nieprzepartą rękę jéj pod ramię swe wkładał i miotającą się, wrzeszczącą, w grobowém milczeniu do domu