Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 — 

nicka tak pragnęła tryumfu wychowańca, że aż drżała od niecierpliwości.
— Quod visucabiso monolifo vandero ofo, lot quarus mandabarus głupiaros dudziarus figorum professorum et tutorum et mundum totum quo terra rotunda est, quo celis et Deus ora pro nobis...
— Dość! dość! — zawołała Żytnicka i zwróciła się do męża.
— A co? Pawełku.
W oczach dzierżawcy świeciła iskierka zadowolenia i dumy.
— Płynnie, płynnie... niéma co mówić, tylko, że jakoś... bez deklamacyi żadnéj... pewnie mu promocyi nie dali dla braku deklamacyi...
— Pewno! ależ on ślicznie deklamuje... od dziecka miał talent do deklamacyi... czyż nie pamiętasz, jak ślicznie deklamował: serce! serce, zkąd to bicie? kiedy jeszcze pięć lat miał, czy sześć... Gieniu, teraz po grecku! tylko deklamuj pięknie! moje życie, deklamuj!
Wargi mu drgały od tłumionego śmiechu, a oczy świeciły zimnym, przykrym blaskiem. Z nagięciami głosu, wytwarzającemi istotnie napuszoną i patetyczną deklamacyą, zaczął znowu:
— Alfa beta filo zofija! Zem edykon helikon charon? parta! doczarta! Memnone wrone durnoron pehoron, Atera vena Junona, Hektor, Andromaka, Ulisses, Kalipso ipso, rypso, phipso, durnipso!!!
— A co, Pawełku? Drożysiu! słyszałaś?
Słyszała i szeroko niewinne oczy swe otworzyła, a uszanowaniem dla nauki, zarówno jak ważnością położenia swego przejęta, siedziała na kanapie wyprostowana jak struna, nieruchoma i tylko niemego podziwu pełna. Pan Jan słyszał także i z wyrazem poważnéj aprobaty głową wstrząsał. Pa-