Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.
— 86 — 

— Sprytna! rozumek aż tryska jéj z oczu... i w dodatku z pięknych bardzo oczu!
Żytnicki na to oświadczył, że panna Odropolska wcale dla niego ładną nie jest. Blada jakaś i taka szczupła... on za młodu nigdy bladych i szczupłych kobiet nie lubił.
Eugeniusz zaśmiał się przez zęby i z emfazą wymówił:
— Księżycowa!
Potém z powagą wielką dodał:
— Piękność kobieca, jak każdy twór natury, istnieje w mnóztwie odmian i gatunków, wujaszek tylko nie znał się na tém nigdy.
W dniu, gdy przy stole Żytnickich toczyła się rozmowa ta o niéj, Adolfina wyglądała bardziéj jeszcze księżycowo, niż zwykle. W obszernym, nieznanym prawie domu, całkiem prawie samotną była.
Pani Izabella wiele godzin w dniu w pokoju swoim modliła się, pisała listy, czytała pobożne księgi, potém siadywała w różnych miejscach ogrodu, które przywodziły jéj snadź rozrzewniające wspomnienia, bo pogrążała się śród nich w długie zadumy, czasem nawet płakała trochę. Dnia tego zajętą téż była i gospodarstwem. Przy śniadaniu wesoło rzekła do córki:
— Ciesz się, Adolfinko! będziemy dziś mieli dużo gości. Hrabina pisała do mnie, że wybiera się do nas, i stryj jéj, pan Pomieniecki, wybiera się także. Choć jeden dzień na téj pustyni przepędzimy przyjemnie.
Adolfina istotnie rozweseliła się wieścią o gościach. Pożerała ją nuda, co więcéj, wyglądała chwilami tak, jakby biła się z myślami, napędzanemi jéj przez samotność, jakby uciekała od myśli tych. Goście przerwą monotonią dni, zapełnionych przechadzkami po alejach ogrodu, wyrabianiem irlandzkiéj koronki i czytaniem książek, z których od czasu pewnego więcéj niż dwóch kartek od razu przeczytać nie mogła za nic.