byś na okręcie swe piękne stroje, popłynęły-by one bez ciebie.
Przerwał swą mowę, bo ujrzał wchodzącego do atrium skazańca i nizkim ukłonem, w którym przecież łatwo było odgadnąć ironiczny tryumf służalca, ku niemu postąpił.
— Dostojny, — rzekł — na ręce senatora nie wolno mi wkładać kajdan z podłego żelaza. Ukuj je sobie z własnéj twéj woli i pójdź za mną!
Sulpicya do ucha Fanii szepnęła:
— Przypomnij sobie, jakim sposobem, gdy Peta Sesinę na pewną zgubę wieziono do Krymu, babka twoja Arria przebyła za nim morze! naśladuj Arrią!
Na śmiertelnie bladą twarz Trazeuszowéj córki wystąpił rumieniec; — z radością klasnęła w dłonie.
— Natchnienie Westy! — zawołała. — Dopomóż mi w tém, o Sulpicyo!
Rozpromienione oczy poetki dały nakazujący znak Kalenusowi i oboje śpiesznie opuścili atrium, w którém Helwidyusz składał na twarzach przyjaciół i krewnych pocałunki wiecznego rozstania.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
.....Zdawać się mogło, że dnia tego wszystkie przepychy i czary natury umówiły się zstąpić na świat, by wygnańcowi ukazać najwidoczniéj wszystko, co stracił. Z wyiskrzonych szafirów nieba olśniewająca światłość słoneczna spływała na białą Ostyą i rozkoszne nadbrzeżne gaje.