cą napiętym łukiem w dłoni, zawisł rozdawca gromów i łask, niewoli i wyzwolenia. Drzewa znieruchomiały, umilkły szepty i szmery ziemi; w téj ciszy grozy i oczekiwania rozbrzmiał głos Jowisza:
— Na ołtarzu moim, dla przebłagania mojego gniewu, złóż jutro pięćset głów ludzkich!
Mokre trawy zaszeleściły pod drżącém ciałem Numy; z nad nich, głos cichy, pokorny błagalny, odrzekł:
— Pięćset głów ściętych żądasz, o Panie świata lecz jakich? nie dosłyszało tego śmiertelne ucho moje. Jutro, w ogrodach, których rozlane wody Tybru nie zniszczyły jeszcze, nim złote włosy Febusa ziemię oświecą, zetnę i na twym ołtarzu złożę pięćset głów cebuli!
W umilkłéj znowu przestrzeni zagrzmiał głos Jowisza:
— Skąpcem jesteś, Numo, i chytrym wybiegiem szczędzić próbujesz głów swoich Rzymian. Więc daj mi z ludzkich piersi wydartych serc tysiąc!
Numa odpowiedział:
— Oto jestem. Cierpię za tysiąc, więc tysiąc serc bije we mnie. Wydrzyj je, Panie, z méj piersi.
— I serca oszczędzasz! Daj mi więc jedno życie, ale takie, w które twórczy mój oddech tchnął pierwiastek najwyższości!
Numa zawołał:
Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.
— 142 —