Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.
—   158   —

tku pijanego Pana, bożka cielesnéj natury. Nie będę, Trazeuszu, skrzepiać cię mową o niepojętych bogach, lecz powiem rzecz, dostępną mojemu i twojemu rozumowi: tam, gdzie nie było ludzi, byłem człowiekiem. Kiedy ostatków krwi swéj żyły twe pozbywać się będą, myśl tak o sobie.
Gdy Demetryusz mówił, rysy umierającego, przed chwilą wzburzone, przyoblekały się wyrazem takiéj słodyczy z jaką człowiek słucha dźwięków, wtorujących wewnętrznym jego głosom. Jednak fale rozmyślań przepływały mu wciąż jeszcze po bladém czole, a w oczach malowały się niezaspokojone żądania:
— Pocieszyłeś mię, Demetryuszu. Konając, widziéć będę posąg dostojnéj duszy ludzkiéj, wystawiony przez ciebie i przeze mnie w przybytku pijanego Pana, bożka cielesnéj natury. Ale człowiek, choćby największym był, jak cień przemija i milknie jak echo. Chciałbym, aby dusza moja nie przeminęła. Ponieważ jednak wyznałeś mi swą niewiadomość co do istnienia lub nie istnienia bogów, daremnie zapytywał-bym cię, czy dusza moja jest albo nie jest nieśmiertelną.
— Przeciwnie, Trazeuszu, umieraj z wiedzą, że dusza twoja jest nieśmiertelną.
Źrenice skazańca rozwarły się szerzéj. Lekka ironia zaigrała znowu dokoła warg, śmiertelnym bólem kurczonych.